Ta strona została skorygowana.
Warto dać się zadrasnąć chociażby i więcej,
Byle tylko tak kilka przepędzić miesięcy.
Małgorzata.
Wiem, wiem, dobrze rozumiem zkąd ten gniew pochodzi.
Posądzasz serce moje, zazdrość cię uwodzi.
Ach, ty panujesz w jego najskrytszym zakącie!
Uspokój się, niewdzięczny — ucałuj tę rącię.
(podaje mu rękę, którą on z uniesieniem całuje)
SCENA III.
Małgorzata, Szambelan, Flora, Zdzisław.
Zdzisław.
Brawo! nie tracą czasu gorliwe kochanki,
Nie popuszcza Szambelan na krok Podczaszanki;
Zawsze w parze miłośnej, niesyci zabawki,
Jak te między dębami siedzące turkawki.
Małgorzata (z utajoną radością).
Cóżeś widział?
Zdzisław.
Że panna raczka mi upiekła.
(na stronie)
Babsztyl zawsze czerwony, jakby wyszedł z piekła.
(biorąc na stronę Szambelana)
Wszystko idzie wybornie.
Szambelan (cicho do Zdzisława).
Cicho! bo usłyszy.