Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/038

Ta strona została przepisana.
(głośno)

Zatém nie zgniótł pająka mszcząc się swojej pani?
O nieczuły! jabym zgniótł szambelana dla niej!
Szczęsny! błogosławiony! wybrany! bogaty!
Jemu kwitną rozkosze w sercu Małgorzaty.

Małgorzata.

Wysoko — nie dostanie.

Edmund.

Jak się zepnie — może.

Małgorzata.

Nadaremnie.

Edmund.

Chęć szczera wzniesie.

Małgorzata.

Nie pomoże.
Ach, nie takiego męża chciwa moja dusza,
Którego włos zrzedzony czas pudrem przyprusza,
Którego krok chwiejący jak z długiej podróży,
Mimo częstych podrygów chęć spoczynku wróży;
Co nad przeszłość innego nie dając dowodu,
Jest jakby własny portret malowany z młodu. —

(stosując do Edmunda)

Lecz takiego, którego usta jak korale
Łatwo miłość wrażają, nie głosząc jej wcale;
Który życia zarzewiem przez palące oko
Łamie wszelkie zapory,

(wskazując na serce)

tu sięga głęboko.
Wdzięczny, młody, co serca pociąga do siebie,
Jak nam malują Bogów — lub jak widzę ciebie!

Edmuud (z udaném uniesieniem).

Ach Małgorzato! kiedy twój umysł tak czysty,
Uczyń łaskę.