Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/042

Ta strona została przepisana.
Alina.

Biedna ciotka, prawdziwie.

Edmund.

Nad wyraz szczęśliwa.

Alina.

Szyderstwa trochę nadto.

Edmund.

Kiedyż je wyzywa.

Alina.

A ciebie o to prosić!

Edmund.

Tu potrzeba było.
Zwyczajne moje żarty tak ją dzisiaj miłą
I coraz gwałtowniejszą przejęły nadzieją,
Tak wartko się puściła wskazaną koleją,
Żem potem nie miał serca zatrzymać w obłędzie.

Alina.

Niech tylko twoje serce dla innych nie będzie
Tak wielce litościwém, bardzo o to proszę;
A ma dosyć skłonności.

Edmund.

To cnota, jak wnoszę.

Alina.

Ja to mówię bez żartu; mniejsza, ciotka stara,
Ale Zosia, Aniela, Wanda, nawet Klara,
Każda z tobą brat za brat. — Jak się zjadą czasem,
Tam gdzie ty, tam i one, ze śmiechem, hałasem,
Aż uszy często bolą. — A pamiętaj o tém,
Że wolno ci udawać, ale nie być trzpiotem,
Że ja to muszą znosić, lecz nie znosić wolę;
Lecz ty nieżonatego chętnie bierzesz rolę.