Ta strona została przepisana.
Edmund.
Ach, jeśli często biorę, tyś tego przyczyną.
A wiesz dla czego?
(ujmuje ją w pół i przemówiwszy kilka słów do ucha daje pocałowanie; — Flora stanęła we drzwiach i zobaczywszy zaraz się cofnęła)
Dobrze?
Alina (ironicznie).
Zapewne!
(całuje go i wybiega)
Edmund (wziąwszy listy).
Alino!
- (wybiega za nią)
SCENA III.
Małgorzata (wychodząc nieśmiało).
Biada! cóż teraz będzie! Alina widziała;
Zbladła nieszczęsna, zbladła i wstrząsła się cała!
Zazdrość ją zniszczy — biedna! — Ale cóż ja mogę!
Mamże łokciem odtrącić, lub podstawić nogę,
Kiedy w szalonym pędzie do uścisku goni;
Albo mamże jak piskorz wymknąć mu się z dłoni?
Ach, co za ogień! za szał — Z początkum się zlękła...
A jak mnie ścisnął! Boże! aż sznurówka pękła. —
Odemnie chce pieczęci — ja Zefir! — Najada!...
Lecz Alina, Alina... A Szambelan, biada! —
Tu krew popłynie. — Losie! jak dziwne twe dzieła:
Doszłam lat pięćdziesięciu... (przestraszona ogląda się)
Ha! jakżem krzyknęła —