Aby spokojnie zamki budować na lodzie,
Wtedy, gdy się już stoi po kolana w wodzie;
Aby patrzeć, nie widzieć co się w koło dzieje,
Póki się diabeł w ucho głośno nie zaśmieje.
Ale kto kiedy końca dojdzie z kobiétami,
Kogoż ich mądra chytrość nie zwiedzie, nie zmami?
Nim się pozna, przeniknie śród sprzeczności wielu,
Nim się wpadnie na drogę, one już u celu. —
Przeklęta i przeklęta zawsze sprawa z niemi,
Bo musisz patrzeć w niebo, a chodzić po ziemi;
I jakże źle nie stąpić! nie zaorać nosem!
Szalony kto zażąda kierować ich losem!
Róbcie sobie co chcecie, ja świadkiem nie będę;
Nie oprę się aż w domu, jak konia dosiędę.
(odchodzi)
Floro, czy ty rozumiesz?
Co przyszło do głowy?
Myśli pędzić na koniu jak Mazepa nowy. —
Miałżeby... (na stronie) Ha, co za myśl! — No, proszę ja kogo!
Jakto niektórzy zazdrość długo taić mogą! —
Teraz już wiem, już zgadłam — żałuję go szczerze —