Ta strona została przepisana.
Edmund.
Lat, pewnie — dziękuję za szczere życzenie.
(daje szal i kapelusz Alinie — potém podaje jej rękę i z nią wychodzi. Szambelan w nachylonej do ukłonu postawie zostaje póki nie wyjdą — potém przechodząc się zażywa tabaki)
SCENA X.
Szambelan (po długiém milczeniu).
Kichnął — (stając) I mocno kichnął — jeszcze w uszach dzwoni —
Ci wojskowi... fe, brzydko. — Niechże Pan Bóg broni!
Dziękuję, a wejrzeniem jak sto nożów topi —
Tfy, tfy, tfy! — wyrwałem się, jak Filip z konopi —
Czy mnie szał jaki napadł, czy ślepota jaka?
Ci wojskowi... zwłaszcza ten... jakiś zawadjaka...
SCENA XI.
Szambelan, Zdzisław.
Szambelan.
Dziękuję ci, dziękuję, dziękuję Zdzisławie,
Żeś mi dobrze poradził i wplątał łaskawie;
Mądry był cały spisek, lecz spóźniony bardzo.