Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/063

Ta strona została przepisana.
Szambelan.

Znowu kasztan gorący.

Zdzisław.

Wszakże to dla ciebie.

Flora (na stronie).

Kto wie, kto wie!

Szambelan.

List przejąć, to ujdzie w potrzebie;
Ale podpisać kogo? nie, tego nie zrobię.

Zdzisław.

No, potém o tém — teraz, cóż donoszą tobie?

Szambelan (czyta).

„Sercem Nayukochańszy szambellanie bracie mui — Bardzoś dobrze zrobiułeś. Żeś domnie a dresowałeś sie Ztwojemy kwestjamy, bo ja wim zawsze wżystko. toût-à-fé nalerzycie — Pani sendzina była przes długi czas iendysponowano. na jakoweś Zadkanie kataralne. tak. że Pan Doktur Fatis, musiał figuruy sy. Zpułkopy bankuw. na Bżuch aplikować. Piafki. Wizykatorio i tam dali — Esêtera dela rêste.“

Zdzisław.

No, no, do rzeczy.

Szambelan.

Zaraz. (czyta dalej)

„To Zatym. muy Respons. dotego Momentu. opuzniło.“