Wraca zwiędłej nowe życie,
I unosi pod niebiosy —
Równo-władna, równo-czynna
Prezencya twoja miła,
Starościanko miodopłynna,
(z ukłonem) Dla twojego sługi była. —
Jużem blizki był zwiędnienia,
Gdy twe oko wszystko zmienia.
Oby kiedyś dały Bogi,
Abym niosąc odwet drogi,
Nim czas raźniej machnie kosą,
Był twym żarem, był twą rosą. (ukłon głęboki)
Równie z rytmu jak z oręża
Tak sławnego dostać męża,
Jest zaszczytem białogłowy;
Ale każdy dziś młodzieniec
Miłośnemi czczemi słowy
Zwykł przeplatać ślubny wieniec,
Trudnoż zawsze dawać wiarę.
Cóż nie wierzyć, wielkie Nieba!
Że się kocha piękną Klarę,
Czyliż na to przysiąg trzeba?
Że się kocha — nie potrzeba;
A że zawsze równie będzie,
I przysięga nic nie znaczy.
Ach, na serca mego grzędzie
Niech twe ziarnko bujać raczy;