A zadatek ten twój mały
Puści korzeń wieczno-trwały.
W dawnych czasach rycerz prawy,
Lubo zdobion wieńcem sławy,
Lubo staczał krwawe boje,
Nim oświadczył miłość swoję —
Ku czci drogiej swej kochanki
W turniejowe wjeżdżał szranki.
Tam na kopją dzielnic gonił,
Po dziesięciu zsadzał z koni,
I dopiero gdy się skłonił
Wziąść nagrodę z lubej dłoni,
Błagał aby sercu miła
Kochać mu się pozwoliła —
By mu wolno pod jej barwą
Kruszyć kopje, miecze ścierać,
Dla niej tylko żyć, umierać.
Z tego stroju i z tej broni
Marsowego znać piastuna,
Co w rycerskiej zbiegł pogoni
Od bieguna do bieguna.
Oby moja Artemiza,
Światu groźne to żelazo,
Krwią jak gąbka napęcniałe,
Przemówiło choć tą razą
Wam na wiarę, mnie na chwałę —
Gdzie na skale gród kamienny,
Gdzie działami mur brzemienny,