Ta strona została przepisana.
Gdzie bagnetów ostre wały,
Gdzie sklepienie z dzid i szabli,
Tam był Papkin — lew zuchwały!
Strzelec boski! — rębacz diabli!
Jęk, szczęk, krzyk, ryk, śmierć dokoła,
Tu bezbronny pardon woła,
Tu dziewica ręce łamie,
Matka płacze — dziecię kwili —
Ale spada moje ramie:
Ci co żywi — już nie żyli. —
(Klara parska śmiechem).
Przebacz zapał zgrozo-krwawy
Rycerskiego uniesienia,
Ale widzisz: dość mam sławy,
Brak mi tylko pozwolenia,
Bym w fortunnych stanął rzędzie,
Których celem Klara będzie.
Klara.
Więc zezwalam.
Papkin (klękając).
Przyjmij śluby...
Klara.
Hola! teraz laty próby,
W nich dowody posłuszeństwa
Wytrwałości i śmiałości.
Papkin.
O królowo wszech-piękności!
Ornamencie człowieczeństwa!
Powiedz: w ogień skocz Papkinie —
A twój Papkin w ogniu zginie. (wstaje)