Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/191

Ta strona została przepisana.
SCENA II.
Cześnik, Papkin.
(Dyndalski pomogłszy przepasać karabelę Cześnikowi, odchodzi we drzwi lewe)
Cześnik.

Jesteś przecie...

Papkin (kapelusz na bakier ale włosy i suknie trochę w nieładzie).

Z suchém gardłem —
Pozwól kapkę. To mi sprawa!

(nalewa sobie i pije)

Toż mu pieprzu w nos natarłem,
Aż mu urosł na trzy piędzie.

Cześnik.

Toż to teraz pływać będzie!

Papkin.

Lecz ten Rejent sztuczka żwawa
I szatańska przytém postać;
Omal, omal, żem nie musiał
Artemizy z pochew dostać;
Lecz się bałem, mówiąc szczerze,
Bo jak zwącha moje ramie,
Czart ją chyba zdzierży w mierze.

Cześnik.

Jak ten nequam ostro kłamie!
Lecz cóż Rejent? — będęż wiedzieć?