Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/202

Ta strona została przepisana.

Rejentowicz od nikogo
Nie jest u mnie znany wcale.

Papkin (obojętnie).

Wszyscy go tu poznać mogą —
Wszak był rano.

Cześnik.

Co? ów młody?
Komisarzem co się mienił?

Papkin.

Nieinaczej.

Cześnik.

Na me szkody
W me komnaty ćwik się wkrada,
A ten milczy! nie powiada!

Papkin (obojętnie).

Abym milczał, dał to złoto.

Cześnik (biorąc się za głowę).

O dla Boga! Ty niecnoto!

Papkin.

Kto już na pół w grobie stoi,
Twego gniewu się nie boi. —

(rzucając sakiewkę na ziemię)

Cóż ten kruszec w takiej porze!

Cześnik.

Milcz mi Wasze!

Papkin.

Któż go ceni!
Na cóż mi się przydać może?