Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/203

Ta strona została przepisana.
(kiedy Dyndalski chce podnieść sakiewkę, Papkin go uprzedza — kończąc mowę)

Chyba tylko do kieszeni.

Cześnik.

Cicho, cicho, bez hałasu,
Teraz na to niema czasu —
Ale jakem szlachcic prawy,
Zdasz mi poczet z twojej sprawy. —

(do Dyndalskiego)

Wasze idź mi — wypraw Rózię,
Niech do Milczka wkraść się stara,
Niech młodemu Wacławowi,
Paniczowi — no, wiesz? — powie,
Że go prosi panna Klara,
By nie mówiąc nic nikomu,
Chciał na chwilę przyjść łaskawie —
Aby nie był wżdy w obawie,
Bo Cześnika niema w domu.
No, rozumiesz?

Dyndalski.

Dokumentnie.

Cześnik.

Sam tymczasem zwiń się skrzętnie:
Kilku ludzi u wyłomu
Postaw w krzakach. — Jeno nogą
Gaszek będzie za granicą,
Łapes capes — niech go chwycą;
A pójść nie chce — związać mogą. —

Dyndalski.

Ależ despekt, Jaśnie Panie,
Tak postąpić jakby z ciurą.