Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/214

Ta strona została przepisana.
SCENA XI.
Rejent, Cześnik.
(Cześnik przyszedłszy na przód sceny, postrzega Rejenta — staje jak wryty — Rejent kłania się nizko — czas milczenia — oko w oko patrzą — Cześnik chwyta za szablę, toż samo i Rejent — czas jakiś zastanowienia — Cześnik zdaje się walczyć z sobą — Dyndalski wybiega do kaplicy.)
Cześnik (na stronie).

Nie wodź mnie na pokuszenie,
Ojców moich wielki Boże!
Wszak gdy wstąpił w progi moje,
Włos mu z głowy spaść nie może. —

(Odpasuje i rzuca karabelę na stół — Rejent zawiesza czapkę na rękojeści swojej szabli)

Czegoż żądasz?

Rejent.

Mego syna.

Cześnik.

Ha! ha! roskosz mi jedyna!
Będziesz zadość miał z tej strony —
Ale z żoną, czy bez żony?

Rejent (wstrzymując się).

To... za wiele...

Cześnik.

Co za wiele? —
Tyś mi ukradł moję wdowę,
By ją zmienić na synowę —
Jam zatrzymał twego syna,