Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/234

Ta strona została przepisana.
Filip.

To zabawi bardzo krótko.
Ale Panie — jest tam wielki
Nasz przyjaciel — dawno czeka.

Leon.

Który? jaki?

Filip.

Z rudą bródką.

Leon.

Z rudą? — Żeby i z niebieską
Nie zadzwoni moją kieską,
Bo... wiesz.

Filip.

Jakiś mandat czyta
I chce... (pokazuje pieniądze)

Leon.

Daj w kark, będzie kwita.

Filip.

A nuż nam z tej obligacji
Zechce wydać?

Leon.

Schowasz sobie.
I każdemu z żydków braci
Masz oznajmić w każdej dobie:
Że od dziś dnia całkiem nowy
Mój systemat finansowy —
Że pod kredkę wziąwszy ściśle,
Co mam jeszcze, co mieć mogę,
Ani grosza — dać nie myślę.
Ale, ale, kiedy mowa