Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/236

Ta strona została przepisana.
Skrzypek (przebudzony).

Walca? — zaraz — (do muzykantów) Walca! walca!

(zaczynają grać następnie i fałszywie)
Filip (odrywając im smyczki nadaremnie).

Cicho! — Dosyć! — Ale... cicho!

Skrzypek.

Czasem człowiek nie chcąc zaśnie.

Filip (ku drzwiom ich popychając).

No! no! marsz, marsz!

Skrzypek (we drzwiach).

Marsza, Panie?
Zaraz. — Marsza! (zaczynają grać marsza)

Filip.

(zamykając drzwi)
Ale cicho!
Czy ich diabli nastroili! —
Teraz grają, w nocy pili —

(słychać oddalającą się muzykę, a gdy Filip już wraca, niewidziany i leżący w samym kącie za pulpitami klarynecista zaczyna fałszywie akompaniować)
Filip (idąc ku niemu).

A to znowu co za licho!

Klarynecista.

Trochę zaschło w klarynecie.

Filip.

Mnie się zdaje, że zamokło.

Klarynecista.

Trzeba...