Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/245

Ta strona została przepisana.
Rafał.

Za przestronny.

Michał (szukając).

Ale gdzież mój?

Rafał (szukając).

A to miło!
Przed tygodniem odnowiony!

Michał.

Wszakże miałem... czy się śniło!

Leon (nogą wskazując pod stół).

Tu coś leży.

Michał.

Mój był nowy.

Leon.

Bierz co jest.

Michał (kładąc kapelusz, który zostaje na wierzchołku głowy).

Ten trochę ciasny.

Leon.

Ale gdzie tam, jak twój własny.

Rafał.

Bez przykrycia jak bez głowy!

Leon.

Co tam zważasz — czasu szkoda —
Byle było co na czubie!
A kto spyta — powiesz: moda.

Rafał.

Ej zapewne! ja tak lubię —
Wino, wino — woda, woda —