Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/256

Ta strona została przepisana.
Leon.

Ale na co?

Doktor.

Taka wola: (Filip wchodzi)
Dopilnować chce w aptece,
By dokładnie to zrobiono,
Co za okno rzucisz pono.

Leon (przeczytawszy bilet przyniesiony przez Filipa).

Wiwat handel! wiwat morze!
Dziś ostrygi przyszły świeże.

Doktor (z radością).

Co? ostrygi?

Leon.

Chodź doktorze,
Tego zwlekać się nie godzi,
Z tobą pierwszą niech otworzę!

Filip.

Ależ Panie — zdrowie pańskie.

Doktor.

No, ostryga nie zaszkodzi. —

Filip.

Ale przy tém i szampańskie.

Doktor.

No, kieliszek!

Leon.

Jeden, drugi.

Doktor.

Tak, tak, parę...

Leon (biorąc kapelusz).

Parę, parę...