Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/265

Ta strona została przepisana.
Łatka.

A bodaj ci nóżka spuchła!
Nie chcę butów z cudzej skóry.
Aj, aj, duma, duma wielka,
Duma, ambit, nos do góry!
Lecz ja tylko proponuję.
Tobie przyjąć wolność wszelka.
(na stronie) Niech nareszcie i kupuje —
Jeno tylko się ożenię,
Jedno sprzedam, drugie zmienię.

Orgon.

O mej sprawie coś się dowiem.

Łatka.

Chcesz nie stracić? życzę zgody.

Orgon.

O co poszło, krótko powiem. —
Rok w kontrakty — głupstwo robię,
Że chcąc zarwać miejskiej mody,
Każę krawca wołać sobie. —
Wchodzi krawiec — co za dziwo!
Krawiec z cyrklem, perspektywą,
Linia przy nim jakby szpada —
Wnet mierniczy stół rozkłada,
I jak stałem zadziwiony,
Tak mnie mierzy z każdej strony.
Śród dwóch z ramion paraleli
Prostopadłą tnie od nosa,
W tryanguły brzuch mój dzieli,
Cztery linje ciągnie zkosa,
Dwie poziome w samym dole,
Wyżej, koło i półkole. —