Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/271

Ta strona została przepisana.

(p. k. m. na stronie)
Zbój przeklęty! jak za wałem. —

(Łatka w następującej mowie za każdym wierszem jakby czekał odpowiedzi — Twardosz za każdą razą wzrusza głową jakby mówił: Ha! mniejsza z tém)

Nie skończyłeś kupna rano. —
A w godzinę więcej dano. —
Ale jednak nie przedałem —
I odwlekłem jeszcze chwilę. —
Bo z przyjaciół mych urazą
Nie chcę zysku największego.

Twardosz (p. k. m.)

Już ja teraz nie dam tyle.

Łatka (zrywając się i potém siadając).

Nie dam tyle! nie dam tyle!
Jasiu, Jańciu, nie mów tego,
Bo jak gdybyś rozpalone
W moje serce pchał żelazo!
Nie dam tyle! nie dam tyle!
Czy mam zmysły zakłócone?
Czym farmazyn, czym libertyn,
Czym już bankrut?! Nie mów tego,
Jasiu, Jańciu, nie mów tego,
Bo mi z żalu dusza pęka.

Twardosz.

Ja nie mówię...

Łatka.

Więc dla czego?

Twardosz.

Bo Birbancki nie jest zdrowy,
Klapnie pewnie...