Ta strona została przepisana.
Ja familją obarczony:
Ojciec stary, ślepa matka,
Żyć przestali na mém łonie —
Żona, dzieci, wkrótce będą,
Miejże wzgląd na niemowlęta,
Na niewinne me pisklęta,
Jasiu, Jańciu, Bóg nad nami,
Nie wypychaj mnie z torbami!
(Twardosz wstaje, dobywa pularesu — milczenie)
Twardosz.
A więc powiem — słowo, słówko —
(milczenie — służący wchodzi z flaszkami lekarstwa w ręku)
I bez zwłoki — dam gotówką —
Na stół zaraz —
Służący (stając za Łatką)
Proszę...
Łatka (z niecierpliwością).
Czego?
Służący.
Tu dla pana Birbanckiego
Te lekarstwa?...
Łatka (zatrzymując rękę Twardosza chowającą pulares i zasłaniając sobą służącego).
(do Twardosza)
Wiele? wiele?
Służący.
Czy tu?
Łatka (w samo ucho służącemu).
Idź do diabła! (do Twardosza) Wiele?
(służący stawia flaszki i wychodzi).