Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/290

Ta strona została przepisana.
Ruzia (ze swego pokoju).

Słucham.

Orgon.

Chodź.

Ruzia.

Nie mogę.

Łatka.

Idź Orgonie, czas ci w drogę.

Orgon (bliżej drzwi odciągany przez Łatkę).

Czemu?

Ruzia.

Bo mnie tu zamknęli.

Leon.

I ja z Ruzią siedzieć muszę,
Jak kapucyn w swojej celi.

Orgon.

Co? kto? jak? z kim?

(bierze swoją grubą laskę)

Ha! Mospanie!
Tu się prędko koniec stanie —
Otwórz! otwórz, bo drzwi skruszę!

Łatka (odciągając).

Idź na miasto, mój Orgonie —

Ruzia.

Ależ Papo, klucza niema.

Leon.

Jakaś Łatka w ręku trzyma.