Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/298

Ta strona została przepisana.
Twardosz.

Jak nie wydam, to nie zmienię. —

Łapka.

Diabliż z tego. — Ale potém
Pomówimy z sobą o tém,
Teraz podpisz, panie Janie —
Podpisz, podpisz, u kaduka,
Niech raz koniec już się stanie.

Twardosz.

Ha, podpisać to nie sztuka....

Łatka.

Jasiu, Jańciu, dla miłości
Boga Ojca jedynego,
Nie nudź też tak bez litości,
Bo nim przyjdzie co do czego,
Tak udręczysz, tak utrudzisz,
Tak wymęczysz, tak wynudzisz,
Że aż krew się w żółć przemienia.

Twardosz (biorąc pióro z flegmą).

Już to ja tak z urodzenia.

(bierze pióro, ogląda, zaczyna naprawiać, kiedy wchodzą Lageny, za niemi Filip. — Słuchając z uwagą, chowa pakiet po pakiecie i worki do kieszeni, nie spuszczając oka z rozmawiających)





SCENA II.
Łatka, Twardosz, Rafał, Michał, Filip.
Rafał.

Hej! Birbancki!