Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/308

Ta strona została przepisana.
SCENA III.
Łatka, Twardosz, Doktor.
Doktor.

Ha! opiekun tajemniczy!
(śmiejąc się) Nie — Sylfida! wdzięków mnóstwo!
Młodość, piękność, anioł, bóstwo!
Czego znowu sobie życzy? —
Cóż tam klient ulubiony?
Jakież pensa zadał nowe?
Ach, nie zrzucaj tej osłony,
Którą przed nim kryjesz siebie,
Chcąc na miejscu nosić głowę,
Chcąc swój rozum mieć w potrzebie.
Lecz winszować przytém muszę
Ostrych cierni w tej opiece,
Bo jakkolwiek w ciężkie grzechy
Zapędziłeś się dalece,
Niezawodnie zbawią duszę -
Dadzą wieczny zdrój pociechy. —
Ale teraz, żart na stronę,
Jako doktor szczerze powiem....

Łatka.

Potém, potém.

Doktor.

Że nad zdrowiem
Birbanckiego pomyśl wcześnie,
Bo diabelnie naruszone.

Łatka.

Bój się Boga!...