Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/029

Ta strona została przepisana.
Szwarc.

No, zbierz się czémprędzéj...
I każ krawca zapłacić... ja nie mam pieniędzy.

Albin.

Wszak ci dałem.

Szwarc.

Przegrałem... Pieniądz to się traci.

Albin.

Szczepanka! Niech Basiewicz rachunek zapłaci.

Szwarc.

I mnie da trzysta reńskich... razem wszystko spłacę.

Albin (do Szczepanka).

I Panu trzysta reńskich.

Szwarc.

Olbrzymią mam pracę,
Ale festem jutrzejszym świat w oczy uderzę...
O dziesiątéj akt ważny... fanfary... moździerze...
Potém śniadanie, potém na koń... hajże w pole...
Potém obiad ogromny... sto osób przy stole...
Wieczór tańce, fajerwerk, w końcu moje dłonie
Piérwszą w Polsce ruletą zagrzmią w twym salonie.

Doręba.

Masz! tego brakowało.

Albin.

Co to jest ruleta?

Doręba.

Pompa do twéj kieszeni i ostatnia meta.