Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/038

Ta strona została przepisana.
Ernest.

Ależ ich czas już minął.

Szwarc.

Bo czas ciągle mija.
„Le temps passe, jak biczem trzasł“
Alboż to nasza wina? Nie wiem nawet czyja.
Ot, nie plećcie, i Bogu dziękujcie pokornie,
Że nam w Panu Albińskim odkrył Kalifornię.

Adolf.

Wszystkie ponoś korzyści niebawem przeminą.

Szwarc.

Jak cytrynę wyciśniesz, za płoty z cytryną.

Adolf.

Jak cytryn kiedyś braknie, cóż natenczas będzie?

Szwarc.

A komunizm od czego? Staniem w licznym rzędzie
I tak prośbą z trybuny jak sękatą pałą
Do podziału majątków wezwiem ludzkość całą





SCENA II.
Ciż sami, Albin za nim Szczepanek.
(Albin w wysokich butach, w czerwonym fraku, który go zdaje się bardzo żenować.)
Albin.

No! Jestem więc gotowy. (do Szczepanka) Popraw...
z tyłu... w dole...

Szwarc.

Ślicznie ci w tym mundurze!

Albin.

Ja w szlafroku wolę.