Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/048

Ta strona została przepisana.

Wiem z kim mam do czynienia, acz jesteś jurysta
Jakbyś mnie kiedy zarwał spieniam cię do czysta.
Pewnie moje kuzynki... Jakiż jest stan rzeczy?

Papryka (na stronie).

Urok rzuca wyraźnie.

Klotylda.

Czy Papryka przeczy?

Papryka (na stronie).

A... per: ty! (głośno) Nic nie przeczę i uważną robię,
Że testament chce, aby następnie po sobie,
Ustnie Panie wyznały Panu Albinowi,
Co względem jego ręki, która postanowi;
O pierwszeństwo w tym względzie zawrzejcie umowę...
Ja już ręce umywam... Ja straciłem głowę.

Klotylda.

Mogę być i ostatnią.

Joanna.

I ja nie dbam wcale.

Papryka (do Laury).

Pani więc masz piérwszeństwo. Pięknie! doskonale!
Teraz przestroga, którą Panie nie pogardzą:
Jest tu w domu dziewczynka, ładna... ładna bardzo.

Laura.

Nie bardzo.

Joanna.

Bardzo ładna... i bez rużu.

(Klotylda ogląda się zwolna i wpatruje się w Laurę.)
Papryka.

Zgoda.
Ta dziewczynka Rozalka świeża jak jagoda
Pod Pana Albińskiego zostaje opieką.
Zgoda — wszelka myśl złego niech będzie daleką.