Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/056

Ta strona została przepisana.
AKT III.


SCENA I.
Albin (sam)
(wychodzi w czarnym fraku, z założonemi rękoma, głowa spuszczona. Staje zamyślony na przodzie sceny i mówi p. k. m.).

Spadłem z konia. Żenić się ? nie żenić? Pytanie.
Stadło? Saltum mortale... A któż ręczyć w stanie,
Że na dół łbem nie padnę jak padłem pod płotem?
Jakiż to głos z przyszłości zapewnia nas o tém ?
Żenić się? pojąć żonę? Żona tajemnica!
Któż ją kiedy odgadnie? — Trapi lub zachwyca!
Dobra, niebo — zła, piekło — młoda, czasem płocha,
Starsza, stalsza, lecz biada jak nazbyt pokocha.
Nie ożenię się... szkoda — pół majątku stracę;
Ożenię? może później w dwójnasób dopłacę.
(przechodząc w tragicznosć)
Wszędzie drżąca niepewność i trwoga ponura.
Spadłem z konia i stłukłem... Ale czyż natura
W stanowczych chwilach życia tajnéj swojéj księgi
Nie otwiera śmiertelnym? Gdzież kres jéj potęgi?
Nie onaż Odaliskę, siedząc na ogonie
Cięła, jak niegdyś Neptun Hipolita konie?
I kiedy Odaliska wiérzgała mi srodze
Nie byłoż to przestrogą na małżeństwa drodze?