Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/059

Ta strona została przepisana.

Że nietylko na lepszą wyprowadzić drogę
Lecz i szczęście istotne zapewnić ci mogę.
Ach, czémże byłby ten dom w tajemniczéj ciszy,
Ten dom gdzie dzisiaj w zgiełku nikt siebie nie słyszy?

Albin.

Ach, cisza! Cisza!

Laura.

Ogród, dziś miejsce gonitwy,
Powtarzałby słowika wieczorne modlitwy.

Albin.

Śpiew słowika najlepiéj usypia.

Laura.

Ze świata
Niech nas szmer tylko, jakby szum wody dolata,
Ciało kołysze, duszę unosi w marzenie.

Albin.

Kołysać się, kołysać, to moje życzenie,
Lecz próżne.

Laura.

Czemu?

Albin.

Szwarca każdy opór drażni.

Laura.

Chceszże szczęście poświęcić dla Szwarca przyjaźni?

Albin.

Ach, dziś się przekonałem że to człowiek podły.

Laura.

A więc?

Albin.

Zmiany do kłótni pewnieby przywiodły.

Laura.

Boisz się?