Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/070

Ta strona została przepisana.
Klotylda (zbliżając się niewidzianie).

Hę?

Papryka.

Ach!

Klotylda.

Jak?

Papryka.

Wszak.

Klotylda.

Co?

Papryka.

Zgoda.

(Milczenie i Papryka pod wejrzeniem Klotyldy nie wie co robić z oczami, nareszcie na jéj znak głową kłania się nisko.)

Pod nóżki się ścielę.

(Wychodzi chylcem a przy kolumnach oqląda się przestraszony czy go nie gonią.)





SCENA VIII.
Albin, Doręba, Klotylda.
Klotylda.

Tak jest kuzynku, w świeżéj przybywam żałobie,
Bo zadaniem niewiasty nie ślęczyć przy grobie.
Mąż, narzędziem bez końca, nigdy nie umiera,
Która straci jednego, drugiego wybiera,
I jak każe przestroga spartańskiéj kobiety,
Tylko z nim lub na nim musi dojść do mety.
Przyjmuję twoję rękę. A nie zechcesz, fraszka,
Ale niech cię w samotrzask nie złapią jak ptaszka,
Joanna albo Laura, czém ci się podoba?
Lijonerja szaleństwo, autorstwo choroba.