Ażebyś wszelkich sporów unikając wcześnie,
Któreby, jak to wczoraj, mogły tknąć boleśnie
Tak ciebie jak Albina — ztąd się oddaliła.
Cóż to jest? Co to znaczy? Cóżem przewiniła?
Wszak kochasz opiekuna?
Czy kocham? O Boże!
Krew moję, życie moje, jak zechce wziąć może.
Próżne słowa — krwi, życia nikt nie chce od ciebie,
Ale chce dobréj woli, pomocy w potrzebie.
Pomocy? O łaskawy Panie, nie drwij sobie...
Zresztą bez opiekuna nigdy nic nie zrobię.
Powiedział że opieki nie zwierzy nikomu...
I że dopóki zechcesz będziesz w jego domu.
Otóż mnie właśnie trzeba ażebyś nie chciała.
Ależ on nie zezwoli.
I w tém trudność cała.
Otrzymaj zezwolenie lecz w dobrym sposobie,
A Albin szczęście swoje będzie winien tobie.
Lecz przez Boga żywego cóż się u nas dzieje,
Powiedzże Pan wyraźnie bo ja oszaleję.
Słuchaj zatém Rozalko, powiem bez ogródki,
A poznasz mojéj rady czy słuszne pobudki: