Albin twym opiekunem, ty pupilką jego,
On łaskawy, ty wdzięczna — niéma w tém nic złego,
Ale Albin jeżeli wkrótce się ożeni
I waszych, acz niewinnych stosunków nie zmieni,
Jakimże okiem na nie patrzeć może żona?
W czém przeciw jéj zazdrości dla ciebie obrona?
Niewiele się przyczyni do domowéj zgody,
Przyjaciółka za ładna, przyjaciel za młody.
Wszak służąca potrzebna każdéj wielkiéj Pani,
A ja zechcę pójść w służbę, któż mi to przygani?
(z lekka ironją) Jeżeli zaś nieszczęściem czasem się wydarzy,
Że służąca od Pani powabniejszéj twarzy,
To cóż z tém robić? Trudnoż powabów zabronić,
Trudnoż ją i zeszpecić lub z domu wygonić.
Chcesz zatém pójść w służbę?
Chcę.
Albin ci zabroni.
Jak poproszę, zezwoli.
Pójdziesz nawet do niéj?
Do niéj?
Do téj, co wczoraj skrzywdziła cię mową?
Nawet do niéj.