Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/077

Ta strona została przepisana.

Albin twym opiekunem, ty pupilką jego,
On łaskawy, ty wdzięczna — niéma w tém nic złego,
Ale Albin jeżeli wkrótce się ożeni
I waszych, acz niewinnych stosunków nie zmieni,
Jakimże okiem na nie patrzeć może żona?
W czém przeciw jéj zazdrości dla ciebie obrona?
Niewiele się przyczyni do domowéj zgody,
Przyjaciółka za ładna, przyjaciel za młody.

Rozalka.

Wszak służąca potrzebna każdéj wielkiéj Pani,
A ja zechcę pójść w służbę, któż mi to przygani?
(z lekka ironją) Jeżeli zaś nieszczęściem czasem się wydarzy,
Że służąca od Pani powabniejszéj twarzy,
To cóż z tém robić? Trudnoż powabów zabronić,
Trudnoż ją i zeszpecić lub z domu wygonić.

Doręba.

Chcesz zatém pójść w służbę?

Rozalka.

Chcę.

Doręba.

Albin ci zabroni.

Rozalka.

Jak poproszę, zezwoli.

Doręba.

Pójdziesz nawet do niéj?

Rozalka.

Do niéj?

Doręba.

Do téj, co wczoraj skrzywdziła cię mową?

Rozalka (po długiéj walce ze sobą).

Nawet do niéj.