Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/079

Ta strona została przepisana.
Doręba.

Pojedź do mojéj siostry, tam w godnéj rodzinie,
W obowiązkach stosownych smutek prędko minie,
A późniéj, może, kiedyś męża znajdziesz sobie.

Rozalka.

Och! Och!

Doręba.

Zwłaszcza że posag, który Albin tobie
Wyznaczy...

Rozalka.

O!.. O!.. Panie! skończmy proszę na tém.
Ta wieś gdziem urodzona była moim światem;
Ten dwór, ten ogród, rzeka, ten kościołek mały
Powoli, jakby moją rodziną się stały...
Nie mam już innéj. Teraz z pod czułéj opieki,
Co strzegła od kolebki pójdę w świat daleki,
Z obcémi ludźmi wstąpię w obce mi zawody,
Jeśli więc w sercu mojém nie znajdę nagrody,
To jéj, chciéj mi Pan wierzyć, nie zjedna, nie ziści
Największa obietnica największych korzyści.





SCENA II.
Doręba, Rozalka, Albin.
(Albin w czarnym fraku; biała chustka rozwiązana; wychodzi spiesznie przecierając oczy.)
Albin.

Co to jest? Co to jest? Sen, sen wątpić nie mogę,
Dlaczego jeszcze dotąd czuję taką trwogę?

Doręba.

Śniło ci się że toniesz, albo lecisz z wieży...
A tu się na dywanie obok łóżka leży.