Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/083

Ta strona została przepisana.
SCENA III.
Ciż sami, Wencel.
Doręba.

Ha otóż Wencel! Wencla lubię. Człowiek prawy...
Pewnie chce z tobą mówić.

Wencel.

Tak Panie łaskawy.

Doręba.

Wencel człowiek stateczny... takich Wenclów mało...
Chodź, chodź Panie koniuszy. Cóż tam? Daléj! śmiało!..

Wencel.

Jam jest Wencel Hazenfus, z Majerdorfu rodem,
Mam tam połowka domu z drzewem i ogrodem;
Mam trzy duży kobyli, trzy mali srebiątek,
W gospodarskich bydlęciach porządny majątek.
Najticzanka, zégarki... oba repetiery...
Do tego piecset reńskich... same cwancygiery.

Albin.

Cóż z tego?

Wencel.

Stajem z prośbom przed wielmożnym progiem,
Ja chciałbym żenić...

Albin.

Kogo?

Wencel.

Siebie.

Albin.

Żeń się z Bogiem.

Wencel.

Więc o Pannę Rozalkę proszem uniżenie...