Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/091

Ta strona została przepisana.
Papryka.

Cóż więc?

Szczepanek.

Pieszki poderdały,
Ta bramą, ta furtką, a tamta przełazem,
Każda sobie samopas... ale wszystkie razem
Kazały swym pojazdom jechać ku domowi.

Szwarc.

Daléj w konie!

Doręba.

Za późno!

Papryka.

Przecie ktoś się dowie.

Albin (na stronie do Rozalki).

Nie pojedziesz Rozalko.

Rozalka (podobnież).

I mnie się tak zdaje.

Szczepanek.

Wszystko to moi państwo, zrobili hultaje.
Rano był tu rozgardjasz aż chodził dom cały.
Panny służące w kółko jak frygi biegały,
Bo w nocy okradziono ich pań toalety...
Co najpotrzebniejszego: żelazne gorsety,
Obręcze pod spodnice... poduszeczki różne,
Kwadratowe, półkrągłe, spiczaste, podłużne...
A co najgorsze, jak mi powiadały Panny,
Wzięto, przedni z haczykiem ząb Panny Joanny...
Pęzle z farbą do twarzy Pani Laury Pińskiéj,
I ogromną perukę Pani Fontazińskiéj.
Bez tych narzędzi trudno pokazać się komu...
Cóż robić?... rada w radę... trzeba umknąć z domu.

(Wszyscy się śmieją prócz Papryki.)