Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/093

Ta strona została przepisana.
Albin (z przyciskiem).

Nie zmienię
Co wyrzekłem.

Doręba.

No... ale... zresztą!.. Szczęść wam Boże.

Albin.

Zbytkom, zjazdom, szaleństwom raz koniec położę,





SCENA VII.
Ciż sami, Aniołkiewicz, Bracia Skubelscy (w głębi).
Aniołkiewicz.

Sługa, służka najniższy, państwa łaskawego.
Jan Aniołkiewicz, woźny sądu wekslowego...
Miło mi jest, że wszystkich zastaję tu razem...
Mam tu cytacyjki, z maleńkim rozkazem.

(oddając następnie papiery)

Pan Szwarc, Pan Ernest, Adolf — znani mi Panowie.

Szwarc (z głośym przymuszonym śmiechem).

Na honor! Wszak to areszt.

Aniołkiewicz.

Tak się niby zowie.

Ernest.

To rzecz nader niemiła.

Szwarc.

Koza? Co to znaczy!

Szczepanek.

Koza beknie jak fraki czerwone zobaczy.

Szwarc (postrzegłszy Skubelskich — przestraszony).

A to co jest?