I jak zaczęła przebierać, przebierać... otóż i na koszu osiadła. A ja, miewałam zawsze konkurentów podostatkiem. Panno Figaszewska?
Po piętnastu.
O! o! o! Figaszesiu!
Dalipan po piętnastu... nie licząc rozumie się Pana Tulskiego, starościca...
Rób Waćpanna swoją pończoszkę... nie lubię kiedy się kto nie pytany odzywa. Otóż moja Wando, miałam dużo konkurentów, a jednak spuściłam się na wybór rodziców i nigdy tego nie żałowałam.
Nie wątpię, kochana ciociu; dlatego wypełniam twoją wolę, oddając rękę zupełnie mi nieznanemu Panu Alfredowi (Stanisław przynosi list i dzienniki — potém nakrywa do śniadania i stół na przód sceny wysuwa). Otóż i poczta.
Z Warszawy, od Julki. (Czyta) „Na prędce piszę do was, aby list mógł jeszcze dzisiejszą odejść pocztą i aby was doszedł przed wizytą, względem któréj trzeba abyście były ostrzeżone. W tych dniach Alfred Tulski wrócił z Neapolu.“ A widzisz... „Układy Stryja przyjął...“