Raczéj, jakiś wojskowy.
Wojskowego więc przybrał rolę, — dobrze.
Zobaczył nas, kłania się... Alfred czy nie Alfred, na deszczu go zostawić nie wypada.
I zaprosić można bezpiecznie, bo że to jest Alfred, ja ręczę. W ogrodzie, w deszcz, w okna patrzy; ho, ho, ho! wiem co to znaczy. (dzwoni i mówi do Stanisława) Jakiś Pan schronił się w ogrodzie, przed deszczem pod wielkiego kasztana. Idź, proś go do nas, ale oświadcz mu przy wstępie do domu, że tu dłużéj jak godzinę nikomu bawić nie dozwolono.
Na co tego? mała gościnność a duża niegrzeczność.
Idź i rób co każę.
Prawdziwie ciociu, że to bardzo śmiesznie i dlatego słusznie...
Nazwano mój dom Amazońskim grodem, — prawda? Ja wiem co mówią w Warszawie; że przy zwodzonym moście stoi straż w kornetach, że ja przez kratę zagadki zadaję i biada temu młodzieńcowi który nie odgadnie. Wiem, wiem, ale niech