Cóż tu sprowadza Pana... kapitana?
Jadę do familii, furman zajechał na popas. Ja tymczasem wziąłem tekę i ołówki — zająłem się rysunkiem niektórych widoków téj pięknéj okolicy i dopiero krople deszczu padając na papier, ostrzegły że trzeba gdzieś szukać schronienia. Muszę wyznać z wdzięcznością, że w sam czas otrzymałem łaskawe zaproszenie, bo przed tak mocnym deszczem, jesienne liście nie długo zasłaniać mogą.
Przekonałeś się Pan... kapitan, że niebezpiecznie schodzić z bitéj drogi za ujmującemi widokami.
Przeciwnie. Nawet i niebezpieczeństwo któreby mi ułatwiło wstęp do jéj domu, byłoby mi przyjemnem.
A tak, wstęp do domu.
Dobrze udaje wojskowego, nie ma co mówić.
Zatém Pan służysz w wojsku?
Jestem kapitanem.
I dawno już Pan służysz?
Lat dziesięć.