Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/123

Ta strona została przepisana.
Barski.

Kilka godzinek... krótkich godzinek?

Kasztelanowa.

Nie, nie.

Barski.

Co to Pani szkodzi?

Kasztelanowa.

Dziwne urojenie; i tak będziesz musiał przeprosić swoją narzeczoną.

Barski.

O! to bardzo chętnie.

Kasztelanowa.

Zatém?

Barski (na stronie).

Vogue la galère! (głośno) Jestem Alfredem Tulskim, (krztusząc się) Sekretarzem.

Kasztelanowa.

Trzeba było takiéj ulewy, aby pokonać głęboką dyplomacyę... Przytém, ze mną sprawa... no wszystko w porządku. A teraz do tamtéj. (odchodzi).

Barski (sam).

Hm! hm, hm! zająłem pozycyą, ale za pozycyą bagna, mogę ugrząść... wziąć czyje nazwisko, fraszka jeszcze, ale wkradać się w jego prawa... to jakoś nie ładnie... Prawda że to sekretarz... (nuci). Hm, hm, hm... kłamać nie umiem... zaplączę się łatwo... i koniec końców, mogą mi drzwi pokazać i to jako... bodaj nie oszustowi... ale z drugiéj strony, nie ma kto nie waży... zostaję.