Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/125

Ta strona została przepisana.
Barski.

Nie Pani, wszelkie udawanie jest mi niemiłém a kapitan Barski nie jest idealną osobą, jest to rzeczywiście... mój najdawniejszy przyjaciel. Jego charakter poznałaś Pani we mnie. Serce jest u niego pierwszą skazówką, za którą późniéj postępuje otwarcie i niezmiennie. Gdyby Panią poznał, pokochałby ją pewnie tak jak ja na pierwsze wejrzenie i na zawsze.

Pani Malska.

Miałbyś Pan więc rywala?

Barski.

Oby szczęśliwego.

Pani Malska.

A! tego wcale nie rozumiem.

Barski.

Wierz, wierzę... Nie możesz mnie Pani rozumieć, ale bądź przekonaną, że tylko zbieg dziwnych okoliczności, czyni mnie niezrozumiałym. Śmiem jednak upraszać cię o jedną wielką łaskę. Powiedz otwarcie, czy jedynie dlatego że jestem Tulskim, uszczęśliwiasz mnie daną nadzieją?

Pani Malska (po krótkiém milczeniu).

Hm!.. może i nie.

Barski.

Teraz jestem spokojny, a przynajmniéj spokojniejszy, dzięki ci, stokrotne dzięki. (Całuje ją w rękę.)

(W następującéj scenie Pani Malska zdaje się domyślać że to nie jest Alfred.)