Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/132

Ta strona została przepisana.
Alfred.

Zostałem zwyciężony... haniebnego dostałem mata, lubo nie jestem z najsłabszych graczy.

Kasztelanowa.

Grałam wprawdzie dość szczęśliwie... ale...

Alfred.

Po mistrzowsku... po mistrzowsku.

Kasztelanowa.

Grałam z kilkoma Panami, ale żebyś Pan był w ich liczbie, tego sobie przypomnieć nie mogę.

Alfred.

Muszę się więc pochwalić. Byłem tak szczęśliwy tego wieczora, że mogłem podać rękę Pani Kasztelanowej i wyprowadzić ją z ogólnego zamięszania, które powstało z powodu znarowienia się koni — czyich niepomnę.

Kasztelanowa.

Ten wypadek pamiętam i tém bardziéj się wstydzę, że muszę Pana prosić abyś dopomógł mojéj pamięci.

Alfred.

Pani Kasztelanowa zapomniała więc zupełnie Karola Skalskiego, krewnego Pani Skalskiej?

Kasztelanowa.

Karola Skalskiego? Panno Figaszewska? Karola? Wyznam szczerze, nie pamiętam. Miłoby mi było odnowić z nim znajomość, gdybym nie była na samém prawie wsiadaniu. Jedziemy na spotkanie mojéj siostry, z Panem Alfredem Tulskim.