Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/157

Ta strona została przepisana.

droga luba istoto... I ty mnie nie zapomniałaś?.. Tyś mnie poznała... Ale i twoja postać, Bogiem się świadczę, jak obrazek anioła był zawsze przed moją duszą.

Pani Malska.

Wstań Pan, wstań.

Barski (prosząc).

Nie Pan, nie Pan!

Pani Malska.

Wstań, proszę cię.

Barski.

Pamiętasz jak co dnia rano wstawałaś, aby narwać kwiatów na bukiet lub wianek dla mnie?... dlatego cię moim kwiateczkiem nazwałem... Pamiętasz jak cię brałem na konia przed siebie?

Pani Malska.

Na tego ogromnego kasztana.

Barski.

Pamiętasz te długie nasze spacery?

Pani Malska.

Zkąd najczęściéj na twoim ręku wracałam, jak tu wyrysowałeś... ale pamiętam zarazem opiekę, której użyczałeś biednej sierocie przed złośliwością Pani Komeckiej...

Barski.

Komecka... prawda, Komecką się zwała.

Pani Malska.

I przed rozpustą jéj synalków.