Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VI.djvu/164

Ta strona została przepisana.
Kasztelanowa.

Są inne sposoby.

Barski.

Jeden tylko, jeźli Pani pozwolisz... zastrzelę go...

Kasztelanowa.

Ach fi! paskustwo! strzelać! Panno Figaszewska? Ja się strzelania boję ogromnie... (cofając się) Może Pan masz przy sobie co nabitego?

Barski.

Nie Pani... nie mam i najmniejszéj armatki... Ale jak między ludźmi honoru...

Pani Malska.

Nie, nie ciociu... Z tém nie ma co żartować... ci Panowie widzieć się nie powinni.

Kasztelanowa.

A więc biorę to na siebie... ja sobie poradzę... ale jakże zrobić... jechać muszę koniecznie.

Barski.

Niech Pani Dobrodziejka nie troszczy się... Ja mogę towarzyszyć Pani Malskiej.

Kasztelanowa.

O ho! ho!.. nie uchodzi.

Barski.

Narzeczony z narzeczoną?

Kasztelanowa.

Nie, nie.

Pani Malska.

Kochana ciociu, chciej téż być przekonaną, że choćby mnie kto i chciał wykraść, to ja się wy-