Ta strona została przepisana.
z pensjonatu czternastoletnią panienkę, krótką, chudą, żółtą i stanęliśmy przed księdzem przy śmiertelném łożu ojca.
Celina.
Tak? tak?..
Ernest.
I ona płakała a przyznać trzeba, że płacz jéj był wcale nie do twarzy. Krzywiła się tak okropnym sposobem, że i ja nareszcie patrząc na wdzięki przyszłéj mojej żony, ledwie żem szlochać nie zaczął.
Celina.
Słyszałam wówczas o podobném zdarzeniu. Cóż
daléj?
Ernest.
Ojciec postanowił, abym po jego śmierci rok
jeszcze strawił na podroży, a ona tymczasem miała
ukończyć swoją edukacyą. Odwieziono więc Celinę.
Celina (wstając).
Ta historja...
Ernest.
Jest niestety prawdziwą. Ja wyjechałem i bawiłem za granicą lat cztery i nigdy już późniéj nie widziałem żony.
Celina.
Pan kłamiesz.
Ernest.
O Pani!
Celina.
Pan nie jesteś Ernestem Łęckim.
Ernest.
Nie jestem Ernestem?...