Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/024

Ta strona została skorygowana.
Dolski.

Rozumiem.

Jenialkiewicz.

Ale cóż chciałem powiedzieć... cóż chciałem powiedzieć? (Zdejmuje tekę z bióra i przenosi na stół.) Mnóstwo mam własnoręcznych rękopisów arcy ciekawych... ale na nieszczęście sam już ich odczytać nie mogę... Może ktoś, kiedyś, przysiadłszy poły... czemu nie?.. wszak odczytano i hieroglify... chcesz spróbować? Co?

Dolski.

Nie czuję się na siłach Mości Dobrodzieju.

Jenialkiewicz.

Pokażę ci arcy ciekawą moję rozprawę o działalności każdej litery w naszéj mowie... to była praca!.. Postanowić jak się ma A do J, I do M, B, P etc. etc... Ile sobie na przykład przypominam, J w 2000 słowach powtarza się w przecięciu 2046 razy, kiedy B tylko 896. Rzecz arcy ciekawa. (Do kilku officyalistów, którzy weszli z rejestrami i księgami.) Zaraz, zaraz... proszę do kancelaryi gospodarczéj... (do Dolskieqo) Sesya... u mnie zawsze sesya, bo ja wszystko... (gesta, jakby kierował lejcami) Jak Febus ze swojego rydwana... rozumiesz? (Odchodzi z officyalistami.)





SCENA III.
Aniela, Dolski.
Dolski (mówi na stronie, Aniela pisze).

Niéma co wątpić... tysiące szczegółów staje mi przed oczy... Leon kocha Pannę Anielę... Jakże nie