Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/027

Ta strona została skorygowana.
SCENA IV.
Aniela, Matylda.
(Matylda w amazonce, kapelusz na głowie, harapniczek w ręku.)
Matylda.

A wiesz Anielko, że twój brat jest grzeczności prawdziwie tegoczesnéj... Wczoraj wieczór mówiłam mu wyraźnie, że dziś konno pojedziemy, a on do dnia ze strzelbą poleciał... Co to za nieszczęśliwa pasya tych mężczyzn, to obrzydłe polowanie.

Aniela.

Czy tylko nie przypadek jaki.

Matylda.

Gdzież tam!

Aniela.

Wszak zawsze tak grzeczny dla ciebie.

Matylda.

Twój Dolski grzeczniejszy.

Aniela.

Jakto mój?

Matylda.

Oho!.. Myślisz, że nie widzę... kocha się... ty się kochasz...

Aniela.

Matyldo!

Matylda.

O kochajcie się... kochajcie, ale do Karola przez cały dzień słowa nie przemówię.