Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/028

Ta strona została skorygowana.
SCENA V.
Aniela, Matylda, Jenialkiewicz.
(Jenialkiewicz staje między niemi, bierze za ręce i wpatruje się w nie.)
Jenialkiewicz.

Cóż?

Matylda.

Źle.

Jenialkiewicz.

Jakto? Co źle?

Matylda.

Piękny opiekun ze stryjaszka, och!.. Pupile ładnie wychowane... jeden zawsze się czai, a drugi zawsze lata.

Jenialkiewicz.

Co, co ta plecie? piękny opiekun... A wiesz ty, wiele ja już w życiu opiek miałem? Hm?

Matylda (obojętnie, bawiąc się harapnikiem).

Pięćdziesiąt cztery. (p. k. m.) Co?.. więcéj?

Jenialkiewicz (spuszczając okulary na nos).

Żebym miał i sto cztery, nie miałbym pewnie drugiego takiego kozaka jak Wać Panna. (podnosząc okulary) Czemu Wać Panna bez Pani Moczybłockiej wyjeżdżasz z domu?

Matylda.

Bo nie mam konia pod Panią Moczybłockę... Pani Moczybłocka za gruba.

Jenialkiewicz.

To... to... to... to...