Przytém stara się zawsze do mnie zbliżyć, zawsze usłużyć. On zawsze pierwszy mnie usłyszy, zrozumié... zgaduje mnie prawie.
Hm! to coś niby trochę więcéj jak wejrzenia.
Tak, ale jakie wejrzenia!.. to trudno opisać... wejrzenia więcéj mówią jak usta... i lepiéj i wyraźniéj.
Proszę! jak ona to w cichości ducha pojęła... na tém przecie nie koniec?
Przed godziną zostaliśmy tu sami, przypadkiem.
Przypadkiem.
Jak cię kocham przypadkiem, bo nie słyszałam
jak wujaszek wyszedł... Otóż wtenczas z powodu
słowa, którego odczytać nie mogłam, Pan Dolski
zaczął mówić tak ładnie, takim głosem, z takiém
wejrzeniem... O Matyldo, ja nie umiem tego opisać... ale to wiem, że serce biło mi coraz prędzéj i gdyby się był zapytał: kochasz mnie Panno Anielo? byłabym może odpowiedziała: w saméj rzeczy Panie Dolski.
Pojmuję, pojmuję... cóż daléj?
Daléj... nic... przerwał mowę i wyszedł nagle.