Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/067

Ta strona została przepisana.
SCENA III.
Karol, Leon, (wchodząc po lewéj) Matylda, Dolski.
Leon (patrząc przez lornetkę na Matyldę, przychodzi powoli na przód sceny).

Proszę, proszę... Z małéj nowinki jaki skutek ogromny... Wczoraj był nieznośny, a dziś jest przyjemny... O świecie przewrotny!.. Wszystko to są mądre plany kochanego stryja... Wielki człowiek do małych interesów.

Karol.

Nie wiesz, czy Miczałkowska nasza babka nie rodzi się z Miczałkowskiej?

Leon (nie słuchając go chodzi rzucając wejrzenia na Matyldę).

Ale jaka poufna rozmowa... i nie ma końca (śmieje się) O! kobiety, kobiety!.. Pan Dolski majętny, z Panem Dolskim warto pomówić... Czy go tu licho przyniosło!

Karol.

Proszę cię, powiedz mi, czy Miczałkowska?..

Leon.

Dajże mi pokój do wszystkich djabłów z twoją Miczałkowską. (Odchodzi.)

Karol.

Nikt nie chce pomódz, jeszcze przeszkadza. Pójdę do Pana Ignacego... (Bierze księgi pod pachy, odchodzi i wraca.) Bo jeżeli Katarzyna córka Eufemii... tu sęk!.. (Odchodzi.)